Stado 150 kóz pasło się na stokach rezerwatu Góry Zborów przez prawie dwa tygodnie sierpnia. Postawiono zwierzętom ambitne zadanie zlikwidowania samosiejek roślin, które zarastają rezerwat i niszczą cenne murawy na zboczach góry. Wykorzystano kozy, bo mechaniczne koszenie nie przynosiło rezultatów. Rośliny bardzo szybko odrastały. Wczoraj przedstawiciele Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego w Będzinie przeprowadzili na miejscu wizję lokalną. Sprawdzili "wydajność" kóz.
- Jesteśmy zadowoleni z rezultatów eksperymentu, choć widać już odrosty. Po konsultacji z naukowcami uznaliśmy, że kozy powinny tu być około półtora tygodnia w miesiącu, bo wtedy wyniki będą optymalne. Prawdopodobnie zwierzęta wrócą więc na pastwisko do rezerwatu jeszcze w tym miesiącu - mówi Michał Góral, zastępca dyrektora ZPKWŚ.
Kozy wypożyczono na pastwisko do rezerwatu od Mariana Garbaciaka, który jest mieszkańcem gminy Włodowice i największym hodowcą w powiecie, a przy okazji producentem serów z koziego mleka. Jego stado liczy około 700 zwierząt. Na razie kozy z okolic Góry Zborów wróciły do rodzimej obory. Jednak ZPKWŚ snuje już plany związane z kolejnym wypasem. W przyszłym roku kozy będą "pracować" w rezerwacie regularnie przez ponad tydzień w miesiącu. Będą też, podobnie jak podczas tegorocznych wakacji, jedną z atrakcji dla odwiedzających rezerwat turystów. Przybysze z dużych miast robili sobie pamiątkowe zdjęcia z kozami i byli zachwyceni skaczącymi wokół skał zwierzętami.
Niewykluczone, że w przyszłym roku na parkingu przed rezerwatem stanie kiosk, w którym turyści będą mogli kupić wyroby z koziego mleka.
Na pastwiskach wokół góry Zborów oprócz kóz mają szansę pojawić się również owce rzadkiej obecnie rasy - olkuskiej. - Mamy plany związane z założeniem stada owiec tej rasy. Wystąpiliśmy nawet o dotację do Ekofunduszu. Gdyby udało się zdobyć pieniądze, to kupimy owce i przekażemy je hodowcom. Współpracujemy w tej sprawie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Zawierciańskiej - dodaje Michał Góral.